Kilka tygodni temu mężczyzna w wyszukiwarce wpisał nazwę platformy, o której wcześniej słyszał. Po wypełnieniu formularza i podaniu numeru telefonu i adresu e-mail szybko skontaktował się z nim rzekomy przedstawiciel firmy. Zapewniał o wysokich zyskach i obiecywał opiekę analityka. Początkowa wpłata wynosiła 550 zł, a kolejne inwestycje miały przynieść coraz większe profity. Analityk kontaktował się z 32-letkiem codziennie, telefonicznie i przez komunikator. Wszystko wyglądało profesjonalnie: platforma pokazywała zyski, mężczyzna otrzymywał szczegółowe instrukcje, a kolejne przelewy miały umożliwić większe zarobki. Z polecenia analityka mężczyzna zainstalował dwie aplikacje.
- Za pomocą jednej przewalutował swoje pieniądze, a następnie przelał je na konto w drugiej aplikacji. Łącznie wykonał trzy wpłaty na ponad 43 tysiące złotych, a po kilku dniach na swoim „koncie inwestycyjnym" zobaczył ponad 63 tysiące dolarów zysku – informuje nadkom. Kinga Drężek-Zmysłowska z KPP w Płońsku.
Problem pojawił się, gdy próbował wypłacić pieniądze. Zamiast przelewu otrzymał wiadomość e-mail rzekomo z europejskiego urzędu finansowego (ESMA), w której żądano opłaty za wypłatę zarobionych pieniędzy w wysokości ponad 6 tys. euro. Wtedy zorientował się, że padł ofiarą oszustwa. 32-latek stracił niemal 44 tys. zł.













